Niektóre drogi skałkowe mają moc. Pobudzają wyobraźnię, przyciągają, stają się obsesją, a potem niezatartym wspomnieniem emocjonalnej sinusoidy, którą wywołuje obcowanie z nimi. Są niedostępne, ale tylko z pozoru, bo bronią wstępu jedynie tym, którym brakuje determinacji, uporu i wiary. Tych zaś, co odważą się utorować szlak przez zakodowane dla innych sekwencje, połączy cel, środki do jego osiągnięcia i wiedza, którą w tym procesie zdobędą.
Read MorePowrót do formy, czyli jak poszedłem w tango na miesiąc.
Cały wrzesień i początek października upłynął pod znakiem wspinania for fun zamiast „treningu”. Jedyne, co w tym czasie nosiło jakiekolwiek znamiona ustrukturyzowanego załadunku, to regularne zwisy na chwytotablicy/kampusie. Trzymałem się mniej więcej założeń wynikających z periodyzacji (w lipcu i sierpniu szło to całkiem dobrze), ale nie było przez ten czas stopera, serii ani powtórzeń (pomijając zwisy), systematycznego i mierzalnego zwiększania obciążenia, ani niczego, co charakteryzuje dobrze zaplanowaną i efektywną jednostkę treningową. Najlepsze jest to, że nie żałuję, na dodatek uważam, że dobrze mi to zrobiło:)
Read More