Posted by on sty 20, 2016 in Wspinaczka, Wywiad | 1 comment

P. GrochowalskiMało w nas dziś dociekliwości. Bo i po co podważać, negować, zaprzeczać i dopytywać, skoro cała wiedza świata jest nam podawana na tacy. A przynajmniej tak naiwnie myślimy. Już nie uczymy się na błędach – możemy ich przecież wszystkich uniknąć, mając gotowe przepisy na wszystko dostępne na wyciągnięcie ręki, a właściwie kciuka (czasem myślę, że gdyby nie wspinaczka, to więcej palców bym nie potrzebował). Wierzymy „naukowcom” i „ekspertom”, będącym w rzeczywistości wyspecjalizowanymi sprzedawcami i ignorujemy własne przekonania pozwalając wtłaczać sobie cudze.

Na szczęście nie minęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby zdążyła w nas umrzeć mądrość ludzi żyjących przed erą „postępu”, „wzrostu” i „wyższej cywilizacji smartfona”. Ludzi, którzy nie atakowani zewsząd migającymi światełkami, wykształcili potężny zmysł obserwacji, pozwalający im formułować, często przecież banalne, dogmaty dotyczące ich samych i otaczającego świata. Ciekawskich niedowiarków i kontestatorów.

Z pewnością dziś do tej grupy należą jeszcze wszelkiej maści sportowcy, a dziedziną, która szczególnie ich zajmuje jest odżywianie. Wiadomo przecież, że sportowy duch może się narodzić tylko w zdrowym ciele, a zdrowe ciało musi być odpowiednio karmione.

O tym, jak współcześnie wygląda zdrowy model odżywiania, dlaczego wciąż się zmienia i skąd te zmiany wynikają, rozmawiam dziś ze specjalistą dietetyki sportowej, wspinaczem i trenerem – Pawłem Grochowalskim.
dieta wspinaczkowa
Wielu sportowców – amatorów poszukuje tajnej broni, która zapewni im szybszy rozwój, zwiększy efektywność treningu i da przewagę nad przeciwnikami. Czy uważasz, że odpowiedni sposób odżywiania może zaspokoić ich potrzeby?
Bezsprzecznie TAK – poprawa stanu odżywienia organizmu, zwiększa szybkość regeneracji, detoksykacji, adaptacji do treningu i odpowiada za utrzymanie odpowiedniej masa ciała. Nie bez przyczyny mówi się że odżywianie to 80% sukcesu w sporcie, no może 79% 🙂
Reklamy cudownych środków na moc, siłę, wytrzymałość i lepszą regenerację zalewają nas na każdym kroku. Jaka jest ich rola w budowaniu formy sportowej? Są konieczne, czy odpowiednio zbilansowana dieta wystarczy? 
Oczywiście nie ma „cudownych środków” tak jak nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Gdybyśmy żyli 200 lat temu, a mieli dostęp do żywności w takim stopniu jak dzisiaj, to zdecydowanie moglibyśmy dostarczyć ciału wszystko czego potrzebuje. Niestety, w naszych czasach warzywa i owoce mają do 90% mniej składników mineralnych i witamin niż te, które jedli nasi dziadkowie, są zatruwane chemikaliami, modyfikowane genetycznie i dojrzewają na statkach. Zwierzęta nie są hodowane a produkowane na masową skalę. A my musimy myśleć o tym co zjeść i żeby ruszać się dla zdrowia. Szukamy miejsca na sport między codziennymi zajęciami, stresem w pracy, rodziną, chcąc jednocześnie wykrzesać z naszego ciała jak najwięcej. Cudów zatem nie ma ale jest dużo suplementów, które na pewno pomogą nam w aktualnym trybie życia usprawnić procesy fizjologiczne, a są to choćby witaminy i minerały, których często mamy znaczny niedobór. Przykładem niech będzie witamina D3, K2, B12, magnez i cynk. Glutamina i colostrum doskonale leczą uszkodzone, chociażby przez gluten, jelita i wyściółkę żołądka. Dodatkowo przeciwutleniacze, jak kwercetyna czy resweratrol, by zablokować wytwarzanie wolnych rodników po i w trakcie treningu.
Każdy, kto poszukuje informacji na temat odżywiania szybko natrafia na mnóstwo sprzeczności. To, co jedni zalecają, inni odrzucają. Wyniesione z domów, czy lansowane w mediach przekonania o zdrowych nawykach są niejednokrotnie miażdżone przez dietetyków. Skąd dziś czerpać wiarygodną wiedzę żywieniową? 
Dietetyka to chyba jedna z najszybciej ewoluujących dziedzin nauki. Niestety uczelnie państwowe, które edukują przyszłych dietetyków zatrzymały się w czasach Mieszka I. Ci ludzie zapewne nigdy nie pracowali z „żywymi przypadkami”. Bazują oni niejednokrotnie na badaniach, które z reguły opłacane są przez koncerny a im, jak wiadomo, zależy na $. Czyli piramidy żywieniowe, zalecenia to nic innego jak forma promocji produktów, które trzeba sprzedać… Niestety. Doświadczenie, własne obserwacje i dużo szczęścia, by trafić na kogoś, kto przebrnął przez masę informacji i wyłowił te najważniejsze i, co istotne, potrafił je ze sobą połączyć w logiczną całość. „Prawdziwa” dietetyka to  holistyczne podejście, a nie dopasowanie ilości kcal. Nie ma diety dla każdego i zasad uniwersalnych. Każdy ma inny tryb życia i inny organizm. Każdy ma inną przeszłość zdrowotną, żywieniową. Trzeba nauczyć się rozpoznawać sygnały, jakie daje nam nasze ciało, ale nie mylmy tego z ochotą na czekoladę – zapewne to nie sygnał braku magnezu 🙂 Najważniejsze, to spożywać jak najmniej przetworzoną żywność!
Jaki jest największy grzech żywieniowy Polaków? Co każdy z nas może zmienić dziś, żeby jutro poczuć się lepiej? Jakie produkty powinny być w polskim domu, a które należy bez wahania wyrzucić?  
Na pewno zboża i nabiał. I jedno, i drugie to nie pokarm dla ludzi. Nasi przodkowie przed przejściem do osiadłego trybu życia nie hodowali w ogródku „trawy” i nie doili ssaków (warto sobie uświadomić, iż jesteśmy jedynym takim gatunkiem, który doi inne ssaki). Byli to zbieracze – myśliwi i ich głównym pokarmem było to, co upolowali i to, co zebrali… Od razu powiem że 10.000 lat to za mało, by zmienić geny i zaadaptować się do nowego pokarmu. W zbożach i mleku znajdują się białka, które nasz organizm trawi bardzo ciężko i często są przyczyną alergii, nietolerancji oraz zaburzeń gastryczno-jelitowych. Dodatkowo tłuszcze trans i syrop glukozowo-fruktozowy – to jak jeść plastik i mieć nadzieję, że dzięki temu będziemy żyli w zdrowiu i szczęściu 🙁
Gdybyś miał wymienić trzy największe mity żywieniowe, które zakorzeniły się w naszej świadomości, to co by to było? 
1. Węglowodany powinny być podstawą twojej diety
2. Pij mleko, będziesz wielki
3. Cukier krzepi
 foto cukru
Kurczak, ryż i kreatyna zrobią z ciebie… ekhm, no wiesz – co z tą rozpowszechnioną dietą kulturystyczną opartą o duże ilości węglowodanów? 
Z jednej strony to dieta bezglutenowa (mają + 🙂 ) A tak na poważnie, jeżeli zależy nam na tym, żeby mieć ogromne mięśnie, których nie użyjemy do niczego tylko do przenoszenia żelaza, to ok… taka dieta w kulturystyce się sprawdzi (umówmy się – nie tylko to jedzą), ale nie w życiu… Kurczaki jakie dzisiaj są – każdy wie (antybiotyki, hormony itp.), ryż nie jest raczej bogactwem witamin 😉
„Bycie na diecie” to tylko chwilowy wysiłek – taki pogląd funkcjonuje powszechnie. Jak bardzo jest nieprawdziwy? 
Faktycznie najczęściej zaczynamy po sylwestrze, kończymy przed lutym, potem start na wiosnę i finish jesienią… Nie lubię słowa dieta, bo to powinno nazywać się wyrobieniem nawyków żywieniowych, które gdzieś po drodze utraciliśmy. Zadaniem dietetyka powinno być nauczenie jak się żywić, a nie zbijanie wagi na wiosnę…
Zdrowe odżywianie niewątpliwie przynosi długoterminowe korzyści, również finansowe, ale nie wszystkich interesuje dłuższa perspektywa. Czy da się zdrowo jeść nie zwiększając znacząco codziennych wydatków na żywność? 
Wbrew pozorom zdrowe żywienie nie powinno być droższe – zależy czy pobawimy się w detektywów i znajdziemy np masarnię, która skupuje mięso od pojedynczych rolników, których zazwyczaj nie stać na pasze, tylko wypuszczają zwierzęta na trawę. Znajdziemy kooperatywy gdzie rolnicy sprzedają za grosze warzywa itp. Da się, ale fakt – do najprostszych rzeczy to nie należy. Uważam jednak, że warto 🙂
Lubimy oglądać szybkie efekty podejmowanych działań. Po jakim czasie zmiany nawyków żywieniowych są widoczne i od czego to zależy? Po czym poznać, że to, co jemy szkodzi nam albo pomaga? 
U każdego ten proces wygląda inaczej. Zależy co nam dolega i od czego trzeba zacząć. Czasem zmniejszenie obwodu, to etap po zaleczeniu zmian w organizmie. Pytanie ile różnych diet próbowaliśmy – im więcej tym ciężej będzie „rozruszać organizm” Zależy również na jakie efekty liczymy. Jak jest to redukcja tkanki tłuszczowej, to zazwyczaj już po pierwszym tygodniu widać efekty. Jak o dietoterapię czyli np. regenerację jelit to ok 1 miesiąca a jak mamy zniszczone stawy, ścięgna to ponad rok. Ale jak już wspomniałem każdy jest inny, ciało regeneruje się wolniej lub szybciej, a zmiany zwyrodnieniowe u każdej osoby różnią się znacznie. Jak chodzi o rozpoznanie produktów, które nam szkodzą to sprawa nie jest łatwa. Oczywiście są takie, od których z założenia nas odrzuca lub po zjedzeniu których mamy biegunkę, bóle brzucha, przelewanie, mdli nas itp. Ale np. nietolerancje pokarmowe mogą objawiać się bólem głowy w 48h po zjedzeniu posiłku. Polecam drogę eliminacji, bądź testy na nietolerancje i alergie pokarmowe. Najtańszy, który u mnie sprawdził się najlepiej, to test wykonany za pomocą przyrządu Mora Super+.
Troska o los zwierząt i środowiska degradowanego przez hodowlę przemysłową zwierząt oraz przekonanie o przewadze diety roślinnej nad zwierzęcą wielu z nas popycha w stronę wegetarianizmu i jego odmian. Co o tym sądzisz w kontekście sportowym? Czy słynny Frank Medrano powinien być dla nas przykładem? 
Mamy krótki przewód pokarmowy, oczy z przodu głowy i, jeżeli zamknąć by osobę na na miesiąc w jednym pomieszczeniu ze zwierzęciem, to zastanówmy się, jak po 2 tygodniach głodówki spoglądalibyśmy na tego futrzaka? Jako steak czy też może szukalibyśmy mchu na ścianie? Może drastyczne porównanie, ale prawdziwe. Rośliny to „istoty”, które również bronią się przed zjedzeniem, ale robią to za pomocą np. składników antyodżywczych. Musimy je moczyć, zakwaszać, kiełkować itp. żeby móc z nich skorzystać, a robi to 1% wegetarian/wegan przez co mają często ogromne niedobory np. witamin z grupy B, żelaza, wapnia. Da się i są jednostki, które adaptują się lepiej, ale stworzeni do tego nie jesteśmy. W kontekście sportowym tym bardziej nie polecam ze względu na zwiększone prawdopodobieństwo niedoborów.
vege
Dziękuję za rozmowę. 
Dziękuję.

Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>

Kiedyś powiedziano, że aby dokonać zmian w swoim życiu wystarczy zacząć coś robić, przestać coś robić, robić czegoś mniej lub więcej – polecam przetestować tę zasadę i już od teraz zmienić swoje odżywianie na lepsze.

Pozdrawiam!