Posted by on maj 25, 2016 in Wywiad | 0 comments

IMG_7581Co kilka lat we wspinaniu następuje zmiana pokoleniowa. Młodsi kontynuując dzieło starszych podnoszą poprzeczkę o kolejne kilka centymetrów. Nie jest to jednak proces nieuchronny.  Nakład i jakość pracy, którą trzeba dziś włożyć w przygotowania, by móc chociaż marzyć o znalezieniu się w gronie najlepszych, skutecznie odsiewa tych mniej zdeterminowanych. Nie wszyscy mogą sprostać wymaganiom współczesnego sportu, tym bardziej więc cieszy profesjonalne i dojrzałe podejście Piotrka Schaba – drugiego po Mateuszu Haładaju Polaka na drodze o trudnościach 9a+ i autora najważniejszego przejścia w polskich skałach – prowadzenia „Stali Mielec” 9a/+. Specjalnie dla mysticlimb.pl Piotrek opowiada dziś o swoich przygotowaniach, wyrzeczeniach i planach. Ale najpierw spójrzmy na walkę na ostatnich metrach „Stali Mielec” – drogi, która tylko z powodu ekspresowego przejścia Piotra nie zdążyła obrosnąć w mit „niepokonanej”.

Grywasz jeszcze w piłkę?

Niestety nie tak często jakbym chciał, czasem coś kopnę na wf, ale graniem nie można tego już nazwać.

Trafiłeś na ściankę wspinaczkową jako młody chłopak. Jak wyglądały twoje początki?

Swoją przygodę ze wspinaniem rozpocząłem wraz z początkiem szkoły podstawowej, wtedy to tata przyprowadził mnie do Reni-Sportu w Krakowie. Zaczynałem wraz ze starszą siostrą, a jako młodszy za wszelką cenę chciałem jej dorównać. Po jakimś czasie ona przestała się wspinać, natomiast ja kontynuowałem tradycje rodzinne 🙂

Jako młody piłkarz marzyłeś wtedy częściej o zwycięskich strzałach w okienko czy tych do topowej klamy?

W piłce kręciło mnie to, że miałem grupę rówieśników, z którymi świetnie się dogadywałem i do których mogłem się porównywać. Przez długi czas starałem się łączyć oba marzenia, aż do czasu, kiedy stało się to niemożliwe.

Co odróżnia cię od tych, którzy mimo podobnego startu nie zaszli tak daleko?

Jestem zdania, że ciężka praca, włożona od początku nie tylko przeze mnie, ale też przez Maćka Oczko oraz wsparcie rodziców, którzy zawsze byli przy mnie to rzeczy, które w ogromnym stopniu przyczyniły się do płynnego przejścia z dziecięcych zabaw do dorosłego wspinania.

fot. Matty Hong

fot. Matty Hong

Profesjonalny sport na najwyższym poziomie to wiele wyrzeczeń. Opowiedz o nich proszę. Które z nich są dla ciebie największym wyzwaniem?

Od nowego roku stosuję dietę, która wciąż pozostaje dla mnie ogromnym wyzwaniem. Przez całe dzieciństwo nie musiałem zwracać uwagi na to, co i kiedy jem, dlatego teraz odstawienie starych nawyków było szczególnie trudne. Inną rzeczą jest życie towarzyskie i studia, ale póki co daje sobie jakoś z tym radę.

Jak ważnym elementem wspinania jest dla ciebie rywalizacja z innymi? Wolałbyś być mistrzem olimpijskim czy pogromcą 9b+?

Zdrowa rywalizacja to jedna z ważniejszych części każdego sportu. Personalnie stawiam wspinanie w skałach zdecydowanie wyżej, każda droga różni się od siebie, wymaga innego wysiłku oraz innego nastawienia. Dlatego też nie sposób znudzić się tym sportem i popaść w rutynę. W zawodach oczywiście biorę aktywny udział, są one dla mnie bardzo kształcące – głównie dla psychiki.

Przeszedłeś w tym roku swoją pierwszą 9a+, Papichulo. Opowiedz nam o tym 50-metrowym smoku. Co zainspirowało Cię do prób? Jak wyglądał proces pracy nad drogą?

Oliana to bardzo inspirujące miejsce, a samo Papichulo jest prawdziwą wizytówką rejonu. Kolejnym atutem drogi jest świetna jakość skały oraz ciąg unikalnych przechwytów, to wszystko składa się na wspaniałą linię- projekt marzenie. Z Papichulo zapoznałem się w zimie 2015, ale dopiero rok później rozpocząłem poważne wstawki. Ostatniego dnia zimowego wyjazdu byłem bardzo blisko poprowadzenia drogi, jednak głupi błąd w górnej cześci (teoretycznie dużo łatwiejszej) przekreślił szansę na sukces. Do Hiszpanii udało się na szczęście wrócić już miesiąc później, kiedy to pokonałem Papichulo drugiego dnia prób.

IMG_7871

fot. Wojtek Kozakiewicz

Przez lata nawykłeś do ciężkiego treningu, możesz przybliżyć nam wysiłek, który wkładasz w przygotowania do sezonu?

W tym roku w zimie trenowałem szczególnie ciężko. Zwykle w tygodniu miałem 8 treningów plus treningi funkcjonalne z Magdą Terlecką. Ze wspomnianych ośmiu 3 były stricte siłowe, natomiast pozostałe 5 to typowe treningi wspinaczkowe.

Wykorzystujesz często zagraniczne zaplecze treningowe. Jakie inne małe przewagi są istotne dla kogoś, kto tak jak ty chce wyznaczać światowe standardy?

W zeszłym roku często jeździłem na ścianę do Mitterdorfu, małej miejscowości położonej 100km za Wiedniem. Imponująca 20-metrowa ściana wewnątrz oraz niczym nie odbiegający obiekt na zewnątrz to atuty, które świetnie urozmaicają trening. Myślę, że dużą rolę odgrywa silny charakter, umiejętność nie poddawania się po porażce oraz ludzie, którzy Cię otaczają. Na co dzień trenuję w KS Korona, więc o partnerów do treningu nie jest bardzo trudno 🙂

Świeże jeszcze przejście Stali Mielec to milowy krok w historii jaskini mamutowej. Przedłużenie Fumara o Las Vegas, czyli ostatni bastion współczesnej mamutowej, musiało cię kusić od dawna?

Za Mamutową na poważnie zabrałem się dopiero w zeszłym roku, wcześniej byłem na nią po prostu za słaby. W maju 2015 udało mi się poprowadzić Las Vegas i już wtedy wiedziałem, że kiedyś będę chciał zrobić Stal i zakończyć etap wspinania w Jaskini. Nie spodziewałem się jednak, że dokonam tego jako pierwszy, z czego jestem niezmiernie szczęśliwy. Ostatecznie praca nad drogą nie trwała bardzo długo, po przypomnieniu sobie kluczowego boulderu, potrzebowałem 3 wyjazdów do Mamuta aby poprowadzić Stal Mielec.

fot. Wojtek Kozakiewicz

fot. Wojtek Kozakiewicz

To dopiero początek sezonu, a ty już masz dwie dziewiątki na koncie. Jak rozegrasz dalszą część? Jak daleko w przyszłość wybiegasz planując swoją karierę?

Dużo myślę o zbliżających się wakacjach, chciałbym wykorzystać je najlepiej, jak to tylko możliwe. Nie ma dnia, żebym nie myślał o innym rejonie, do którego chciałbym uderzyć. Póki co faworyci to Ceuse, Pic Saint Loup i Baltzola, ale kto wie co jeszcze przyjdzie mi do głowy 😉

Masz we wspinaczkowym światku sporo kibiców, czujesz wsparcie czy raczej presję ze strony środowiska?

Szczerze powiem, że nie odczuwam żadnej presji ze strony środowiska. Pozytywne wiadomości, które czasem dostaję, dają mi olbrzymiego kopa motywacji i pchają do przodu. Mimo wszystko, niezależnie od wsparcia, staram się robić to, co kocham, jak najlepiej i czerpać z tego radość 🙂

Dziękuję za rozmowę, życzę, żeby szczera radość towarzyszyła każdemu twojemu przedsięwzięciu.


Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>