Nigdy specjalnie nie przejmowałem się tym, co jem, ani kiedy – ważne żeby było dużo ;). Zawsze ważniejsze niż kolacja było boisko, a w skały zwykle zabierałem banana, który najczęściej wracał ze mną do domu. Teraz dziwie się, że postępując w ten sposób udało mi się zbudować jakąkolwiek formę – jak widać – nie samym chlebem żyje człowiek 😉 Nie dziwię się natomiast kontuzjom, których doświadczyłem, dawnym braku chęci do niektórych ćwiczeń itd. Jednego błędu jednak nie popełniałem nigdy. Dzięki odpowiednim nawykom wyniesionym z domu nie mieściło mi się w głowie ( i wciąż nie mieści) żeby zacząć dzień bez śniadania. Wprawdzie, odkąd zamieszkałem sam, jakość tego śniadania bywała nieraz niska, ale nawyk jedzenia rano zachowałem. Podniesienie jakości samego posiłku okazało się być bardzo proste. Otóż zastąpiłem ulubione kanapki z serem omletem z płatków owsianych i jaj. O wiele większa dawka dobrych weglowodanów i białka zapewnia energię na długo.
Jak to zrobić?
Miarkę płatków owsianych (nie mylić ze śmieciowymi płatkami śniadaniowymi) blendujemy razem z jajami, szczyptą soli i garścią rodzynek. Uzyskaną masę (powinna przypominać masę naleśnikową) wylewamy na patelnię, smażymy z obu stron i podajemy np. z bananami, powidłami albo miodem. Jeden taki smaczny placek porządnie syci i zapewnia dawkę powoli uwalniającej się energii.
Koniecznie wypróbujcie! Pod adresem mysticlimb@gmail.com czekam też na Wasze propozycje śniadaniowe:)
Pozdrawiam!
Brzmi pysznie!
Sam od kilku miesięcy praktykuję podobne śniadanie.
Polecam nie blendować płatków. Zamiast tego zalewamy je wieczorem mlekiem (ewentualnie wodą, ale nie będą wtedy tak smaczne) i wstawiamy na noc do lodówki.
Omlety można jeść na słodko, tak jak poleca Mateusz z rodzynkami czy bananem, albo na słono. Ostatnio najbardziej smakują mi podawane z pomidorem, przyprawione solą, pieprzem i ziołami.