Posted by on maj 21, 2015 in Blog, Wspinaczka | 2 comments

11347923_1121067844574848_1702251258_oMimo że pod Krakowem skał jest zatrzęsienie, to niektóre z nich są obiektem szczególnego zainteresowania wspinaczy. Poniższym wpisem chcę przybliżyć ci miejsce, które uzależnia mocniej niż misie HARIBO i przyciąga silniej niż twoje własne łóżko w połączeniu z dźwiękiem budzika. Ładownię równie kontrowersyjną co legendarną. Dla tych odrobinę zbyt uniżonych – „świątynia”, dla tych, co się ciut za bardzo przestraszyli – „sralnia”. Zwał jak zwał – Jaskinia Mamutowa w Dolinie Kluczwody to poligon, na którym rozgrywała się i wciąż rozgrywa historia polskiego wspinania. Tutaj nietrudno odnaleźć „cel wspinaczkowego życia”, a jeszcze łatwiej zobaczyć jak ten cel jest miażdżony na rozgrzewkę przez bywalców.

Mamutowa, zanim stanie się „mamutem” bądź „mamusią”, najpierw zwykle spuszcza łomot, a od jej, otwartej przecież, bramy możesz się odbijać długi czas zanim wreszcie wpuści cię do środka.
Wejściem do jaskini, czyli łukiem, biegną dwa doskonale znane klasyki – piękne „Boskie Buenos” 6.3+ i trudniejsza wersja czyli „Baraba finito” 6.4. Z drugiej strony jest owiana legendą „Kwestia Pary” 6.5/5+ i zdecydowanie łatwiejsza „Krew, pot i brezent” 6.4 – to tak na umilenie czasu oczekiwania.

Wpinka ze "zwornika", widoczny sztuczny chwyt na "Las Vegas Parano". Wszystkich sztuczności ostatecznie pozbyto się z jaskini

Wpinka ze „zwornika”, widoczny sztuczny chwyt na „Las Vegas Parano”. Wszystkich sztuczności ostatecznie pozbyto się z jaskini

„Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją” – nie jesteś pewien, czy słyszysz to naprawdę, czy tylko sobie wmawiasz, kiedy pierwszy raz zadzierasz głowę po przekroczeniu progu i wejściu pod dach. Głosy w twojej głowie mają trochę racji. Po pierwsze szybko porzucasz nadzieję na wspinanie w ekspozycji wysoko nad ziemią – mamutowa jest niska i ciemna. W drugiej kolejności ulatują mrzonki o klamach w dachu i łatwej cyfrze – klam nie widać, a natężenie dróg o wycenie 6.6 i wyżej, z definicji przeczy słowu „łatwe”.

Moja hierarchia dróg w mamucie jest prosta. Najważniejsze są cztery najtrudniejsze. Chodzi o „Sprawę honoru” 6.8„Stal Mielec” (jeszcze bez przejścia, update: Piotr Schab przechodzi Stal jako pierwszy), „Nieznośną extension” 6.7+/8 oraz „Acapulco extension” (bez przejścia, update: Adrian Chmiała pocisnął drogę w sierpniu 2015). Wszystkie wymienione startują najgłębiej jak to obecnie możliwe, strop forsują albo „Tańcem pająka” 6.5+/6, albo „Czekając na Godoffa” 6.6, a na zewnątrz wychodzą bądź osławioną płytką z „Deklaracji nieśmiertelności” 6.6+/7, bądź też srogim przewisem „Las Vegas Parano” 6.7+. Prawdziwa ekstraklasa i tylko dla najlepszych.

Ruch do "ząbka"

Początek Wszystkiego, czyli start „Mechaniki…” – ruch do „ząbka”

W drugiej kolejności idą składowe powyższych, a więc wymienione już „Taniec pająka” 6.5+/6, „Mechanika Skręta Cienkiego” 6.6+/7, „Czekając na Godoffa” 6.6, „Fumar Perjudica” 6.7, Deklaracja Nieśmiertelności” 6.6+/7, łatwiejsze wejście w trudności „Deklaracji…”, czyli „Chomeini” 6.6 oraz „Las Vegas Parano” 6.7+.

Początek "Godoffa"

Początek „Godoffa”

Są pod dachem również łatwiejsze i przez wielu nie mniej pożądane propozycje. Najbliżej wyjścia mamy więc „Deklarację” 6.3 – droga doskonała na początek dachowej przygody, sąsiedniego „Macierewicza” 6.3+, trudnego „Ludojadka” 6.2 oraz niezbyt popularny „Grinpis” 6.4+. Jest też łatwiutki „Król Maciuś Pierwszy” 5+, lekko parchata „Śmiała perć 6” i jej równie nieurodziwa, choć trudniejsza siostra „Śmiało pierdź 6.2”.

Bardziej w głębi czai się krótki, ale treściwy „Archetyp cienia” 6.4+, syty „Cienias” 6.5, stosunkowo świeża, ale zasługująca na swą popularność propozycja o nazwie „Chłosta” 6.5 i świetne „Animality” 6.5+. Całkiem w ciemnościach jest „Ciemna rysa” 6.2, „Grubas” 6.3 oraz „Markiz D’robot” 6.4.

Masz blok ;)

Masz blok 😉

Oprócz tego są też rozgrzewkowe lub zabawowo/treningowe kombinacje, które, chyba niepotrzebnie, zyskały nazwy i status osobnych dróg. Tych wymienić nie sposób.
Byłbym zapomniał o drogach zlokalizowanych przed wejściem. Niektóre fajne, inne mniej – dość powiedzieć, że nie po nie się tutaj przyjeżdża.
A przyjeżdża się do mamuta po to, by zmierzyć się z niemożliwym i początkową, beznadziejną czasem udrękę zamienić ostatecznie w ekstazę. Prędzej czy później pokochasz tę norę. I choć trudna to miłość, to warta zachodu i satysfakcjonująca. Jak śpiewali The Eagles: „You can check out anytime you like but you can never leave”.

[wysija_form id=”1″]


 

Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>