Posted by on lip 4, 2015 in Blog, Wspinaczka | 1 comment

mechanikaPo poprowadzeniu „Fumara” byłem właściwie zaspokojony jesli chodzi o dachowe przechwyty i zafascynowała mnie wspinaczka  poza Mamutową.

Byłoby jednak irracjonalne rozmieniać całą wypracowaną wytrzymałość na kilka krótkich spięć np. w „Brzo” i już tylko opętańczo budować stalowe łydy i łódy. Dlatego wciąż od czasu do czasu odwiedzałem Mamuta i oddawałem po kilka prób na „Mechanice”. Ze względu na żar lejący się z nieba oraz mało czasu na wspin dziś padło właśnie na kontrolną wizytę w jaskini.

Plan był prosty i raczej typowy: oddać parę wstawek i do domu. Tym razem brakło napinki i oczekiwań co do rezultatu, skupiłem się raczej na nienajlepiej haczących w dachu Miurach. Na szczęście jeden z pary rozwalonych Solutionów jeszcze nadawał się do akcji i założenie go okazało się być dobrą strategią.

Ostatnią bańkę na drodze wykonałem wzmocniony psychicznie wpinką, którą, jak wszyscy, planowałem pominąć, i w akompaniamencie gromkiego, mobilizującego dopingu dołożyłem do „kończącej” klamy. Kiedy znalazłem się w ostatnim miejscu odpoczynkowym odezwała się pamiętna trauma po „Fumarze”, kiedy to spaprałem drogę będąc już w zjeździe, ale tamta lekcja została dobrze zapamiętana i teraz nie popełniłem błędu.

„Mechanika pręta cienkiego” 6.6+/7 to nominalnie druga najtrudniejsza droga, jaką poprowadziłem. O jej wyjątkowości stanowi sprytne haczenie kolana w dachu, kończąca bańka, no i oczywiście startowy boulder, który szczerze uwielbiam przechodzić. Trochę żałuję, że potraktowałem tę piękną trasę jako „cel poboczny”, bo satysfakcja jakby mniejsza i radość umiarkowana. Mimo to jestem oczywiście zadowolony ze zrealizowania tak odległego kiedyś marzenia!

Po tym krótkim skoku w bok wracam w piony i mniej znane tereny – tam obecnie widzę największe wyzwania i pole do rozwoju.

Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>