Jako przedstawicielowi kategorii lekkopółśredniej sen z powiek spędzała mi zawsze asekuracja cięższego partnera. Patenty, które dotąd stosowałem, ograniczają, są niewygodne i delikatnie mówiąc siermiężne. W związku z tym bywało, że największe koksy musiały zrezygnować z regularnego prowadzenia na zajęciach, bo „partyzantka” na sztucznej ścianie, gdzie wspina się naraz mnóstwo zespołów, odpadała.
Możecie sobie wyobrazić, z jakim zainteresowaniem przyjąłem informacje o pojawieniu się rozwiązania tego dość powszechnego problemu w postaci prostego urządzenia! Kiedy pojawił się wreszcie na rynku Ohm, wyprodukowany i zaprojektowany przez dobrze znaną z innowacyjności firmę Edelrid, chciałem go jak najszybciej wypróbować! Udało się to przy współpracy z dystrybutorem, sklepem Alpin Sport.
Pierwsze wrażenia – jak najlepsze! Sprzęt jest solidnie wykonany, a jego działanie bazuje na sprytnej konstrukcji i prostocie. Po testach na ściance z umiarkowanie cięższym partnerem (~10 kg, co stanowi minimum, przy którym można w ogóle Ohma stosować), byłem zachwycony! Niewiele czasu zajęło mi przystosowanie się do nowych realiów, co zdecydowanie działa na korzyść urządzenia.
Przy okazji asekuracji wspinacza cięższego o ponad 30 kg „efekt wow” był jeszcze większy. Strach o bezpieczeństwo partnera ustąpił miejsca pełnemu komfortowi. Wiedziałem, że jeśli nie popełnię szkolnego błędu, wyłapię przed glebą każdy lot! Z każdym dniem utwierdzałem się w tym przekonaniu coraz bardziej, jednak im więcej miałem doświadczeń z przyrządem, tym więcej niuansów w jego obsłudze mogłem wyłapać.
Zauważyłem na przykład, że przy nieuważnej asekuracji, grubszej linie albo narwanym wspinaczu szarpiącym za nią, przyrząd może przyciąć linę i uniemożliwić dalsze wspinanie albo zrobienie wpinki. To może być dość niebezpieczne, ale przy lepszym obeznaniu z przyrządem i poprawieniu swojego wspinaczkowego warsztatu można całkiem pozbyć się tych niedogodności.
Drugą potencjalnie niebezpieczną cechą jest to, że lina nie opada całkiem swobodnie do asekurującego, jak przy normalnej asekuracji, tylko „wiesza się” w przelotach nieco bardziej i można przegapić luz kryjący się między wpinkami. Uważny asekurujący rozwiązuje ten problem w stu procentach, ale przecież tylko z takimi wiążemy się liną, dlatego wspominam o tym jedynie z obowiązku.
Trzecim minusem, w mojej ocenie największym, jest ograniczenie możliwości dynamicznego asekurowania – energia wyłapywanego lotu prawie nie dochodzi do asekurującego, który w o wiele mniejszym stopniu decyduje o miękkości czy twardości wyłapywanego lotu. Na szczęście amortyzacja hamowania wciąż jest możliwa, choć wymaga sporo umiejętności. Zwracam jednak uwagę, że rolą przyrządu jest ograniczyć ryzyko gleby, a nie zapewnienie maksymalnego komfortu lotnikowi.
Ohm jest świetnym rozwiązaniem problemu asekuracji cięższego partnera. Jak każdy element wspinaczkowego ekwipunku, wymaga praktyki i nie jest „idiotoodporny”, a używany zgodnie z przeznaczeniem jest nieoceniony! Z pewnością znajdzie się na stałe w moim wyposażeniu!