Dawno temu obiecana rozmowa wreszcie może ujrzeć światło dzienne. Joe Kinder to wspinacz znany w Polsce głównie wielbicielom filmowych produkcji wspinaczkowych, w których wystepował u boku Chrisa Sharmy i Dave’a Grahama oraz bywalcom skalnych ogródków w Hiszpanii, które sobie wyjątkowo upodobał. O swoim życiu toczącym się we wspinaczkowym rytmie opowiada specjalnie dla czytelników mysticlimb.pl.
Jesteś biznesmenem, podróżnikiem, fotografem, blogerem, robisz filmy. Czy wspinanie stoi ponad wszystkimi tymi zainteresowaniami, czy jest równe innym twoim pasjom?
Ha! Dzięki za uznanie dla mojej wszechstronności. Prawda jest taka, że zawsze poza wspinaniem miałem też inne zainteresowania. Wprawdzie to z powodu wspinaczki robię wszystko inne, bo to moja pasja numer jeden, ale tworzenie sztuki, czy prowadzenie interesów jest również bardzo satysfakcjonujące. Jeśli istnieje powiązanie między wspinaniem, a tymi pozostałymi sferami (a z reguły tak jest), to rzeczywiście prowadzę całkiem niesamowite życie.
Odwiedzasz mnóstwo miejsc na całym świecie – to oznacza połacie niepoznanych terenów wspinaczkowych. Zaskakująco brzmi więc twoje stwierdzenie, że jesteś do kitu we wspinaniu onsajtem. Jakie są tego powody? Co w twojej opinii jest najtrudniejsze we wspinaniu bez znajomości? Czy nazwałbyś się purystą stylowym?
W kwestiach wspinaczkowych reguł nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie naginam żadnych tradycyjnych zasad. Jednocześnie spójrzmy prawdzie w oczy: w zależności od kraju, stanu, rejonu, czy nawet poszczególnych skałek zwyczaje wspinaczkowe różnią się od siebie. Będąc gośćmi stosujmy reguły panujące w danym miejscu.
Wspinanie onsajtem jest fantastyczne, ale nie praktykuję go wystarczająco często. Jestem jednym z tych ludzi, którym całkiem nieźle wychodzi unikanie swoich słabości. Nie mogę powiedzieć, że to dobrze, ani że ostatnio nad tym pracuję. Działam czasem dosyć porywczo i pragnienie wspinania w sposób, który znam, wygrywa. Zatracam się w procesie patentowania dróg i naprawdę cieszy mnie posiadanie projektów RP. Chris Sharma zawsze mi mówi, żebym powiesił się na czymś trudniejszym. Często łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale to mój kolejny krok – posiedzieć nad drogami za 9a+, 9b… a mam ich mnóstwo w miejscu, do którego wkrótce zmierzam.
„Nigdy nie trenowałem na ścianie, nawet nie wiedziałbym, jak mam to robić (serio, chciałbym poznać jakieś programy treningowe).” – To stwierdzenie jest bardzo interesujące, bo jesteś przecież jednym z topowych wspinaczy. Jaka jest w takim razie twoja recepta na sukces?
Do tej pory moje osiągnięcia były zawsze wynikiem poświęcenia się prowadzeniu trudnych dróg. Wybierasz fajną linię i próbujesz, aż ją zrobisz. To mnie pochłonęło i jednocześnie bardzo to lubię. Wspinanie zawsze wiązało się z miłością i przyjemnością, ale nie możesz robić wielkich postepów bez odrobiny cierpienia. Tego lata przeszedłem swój pierwszy cykl treningowy, który zadziałał w lekko szalony sposób. Wybrałem się od razu do Kraju Basków i Andaluzji i był to jeden z moich najlepszych wyjazdów w życiu. Zrobiłem sporo 8c+, nie potrzebując na nie więcej niż kilku prób. Nie patentowałem i byłem cały czas w zabawowo – relaksacyjnym trybie.
Teraz jestem gotowy podnieść swoją poprzeczkę, a to wymaga pracy i prawdziwego poświęcenia treningowi. Mnóstwo się nauczyłem trenując w lecie, również moi przyjaciele, Sam Elias i Jonathan Siegriest, którzy są wyjątkowo kompetentni w kwestii treningu, sporo mi podpowiadają.
Jesteś gorącym wielbicielem hiszpańskiej szkoły wspinaczkowej. Co, twoim zdaniem, jest w niej tak unikalnego?
Wspinałem się w Hiszpanii w sumie ponad 10 lat i kocham to miejsce, szczególnie za wspinanie, ale również ludzi i ich kulturę. Atmosfera jest tu bardzo przyjemna i nie ma miejsca na wybujałe ego. Z tutejszymi ludźmi zawsze jesteś równy i ja bardzo to doceniam. Co więcej, masz tu każdego dnia do czynienia ze wspinaczami światowej sławy i najlepszymi skałami pod słońcem. Teraz jednak chcę więcej podróżować i poznać nowe miejsca. To mnie aktualnie motywuje. Jakiekolwiek sugestie od Twoich czytelników są mile widziane!
Może wkrótce będziemy mogli opowiedzieć ci o rejonie, który planujemy odwiedzić wiosną, ale póki co, moi czytelnicy chcą jeszcze czerpać z twoich doświadczeń, stąd ostatnie dwa pytania są od nich:
MSB: Aktualnie wspinanie jest moim hobby, które uwielbiam, ale są też w moim życiu inne sprawy. Czy w takiej sytuacji jest możliwe, że wspinanie eksploduje jako moja jedyna pasja, czy musi stać się coś wyjątkowego abym zdecydował się poświęcić mu życie? Czy potrafisz mnie do tego przekonać?
Myślę, że pasja może napędzać nasze życie i determinować wybory. Wszyscy mamy zobowiązania, pracę, rodziny, i „życie”, ale pasja dyktuje wiele scenariuszy. Moje życie jest silnie związane ze wspinaniem, ponieważ tak je prowadziłem przez bardzo długi czas. Każda decyzja, którą podejmujemy, jest kompromisem, ale pytanie co jest dla nas najbardziej wartościowe. Odkrycie równowagi w życiu wymaga czasu i pracy. Wierzę, że jeśli jesteś prawdziwie zakręcony na jakimś punkcie, to będziesz robił co tylko możesz, by podtrzymywać tę namiętność.
MSB: Jaka jest różnica między zawodowcem, a hobbystą i w jaki sposób można przekroczyć tę granicę?
Dla mnie profesjonalny wspinacz to taki, który żyje dzięki sponsorom. Sponsoring ma wiele poziomów, ale bycie prawdziwym profesjonalistą to praca i zawód. Stawia cię to w innym świetle i wymaga o wiele więcej odpowiedzialności.
(Wspinaczkowe życie umożliwiają Joemu: Black Diamond, Sterling Rope, La Sportiva, Touchstone Climbing and Fitness, Friction Labs i So Ill)
Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam!
Ja również!
Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.
Sprawdź >>