Posted by on kwi 6, 2017 in Blog, Felieton, Wspinaczka | 0 comments

photoWspinaczkowy internet rozgrzała informacja, że zawody wspinaczkowego Pucharu Świata będą transmitowane na płatnej platformie, zamiast, jak dotąd, na youtube. To kiepska wiadomość dla obecnych kibiców, ale czy na pewno zła dla rozwoju świeżo upieczonej olimpijskiej dyscypliny?

Dotychczasowym relacjom z zawodów wspinaczkowych brakowało wszystkiego, co istotne dla dobrego, sportowego show. Nie było w nich dynamiki, dramaturgii, oszałamiającej pracy kamer i świateł, powtórek w zwolnionym tempie – niczego, na co liczymy zasiadając przed telewizorami. Dzięki relacjom na youtube mogliśmy oglądać dupę wysoko w ścianie, skaczącą dupę w ścianie albo skradającą się w ścianie dupę. W takich na przykład skokach narciarskich jest przynajmniej element suspensu w postaci machnięcia chorągiewką – we wspinaniu nie mieliśmy nic. Czasem któryś z boulderowców ratował imprezę uśmiechając się podczas zwisu na topowej klamie, albo dokładając rękę do topu sekundę później niż się spodziewaliśmy, ale niestety łatwo było to przegapić. Zawodnicy z liną mieli w rękawie spektakularny lot, który i tak raczej rzadko ożywiał publikę, a w czasówkach ktoś się czasem śmiesznie poślizgnął.

Dlatego kiedy zobaczyłem informację o zmianie platformy, po pierwsze nie zmartwiłem się, a po drugie zobaczyłem szansę. Szansę na to, że dyscyplina, dla której jesteśmy skłonni poświęcać tak wiele każdego dnia, bo dostrzegamy jej wyjątkowość, zostanie wreszcie pokazana w odpowiedni sposób. Liczę, że to droga w kierunku profesjonalnych (czyli bardzo kosztownych) relacji, pokazujących emocje, talent i niezwykłe umiejętności wspinaczy. Relacji dających choć trochę zbliżony do rzeczywistości obraz trudności, z którymi mierzą się zawodnicy i odkrywających niuanse naszego sportu. Relacji, które dają posmakować adrenaliny, mocy i sukcesu.

Tylko wtedy jest szansa, że szersze grono zainteresuje się najpierw oglądaniem wspinania, a potem uprawianiem go. Wtedy znajdą się i sponsorzy gotowi finansować całe kariery przyszłych Olimpijczyków, a nie tylko nową parę butów i dres. Może wtedy weterani nie będą musieli namawiać zdolnych młodzików do treningów i startów – przyciągnie ich sam sport, pełen blichtru i sławy.

Tylko czy wszyscy tego rzeczywiście chcemy? Czy rozgłos i popularność wspinania jest nam potrzebna, kiedy jedziemy do lasu patentować wymarzoną drogę, albo kiedy rozgorączkowani dyskutujemy z kolegami o patentach, wycenach i ogranicznikach? Mam nadzieję, że się mylę, ale sądzę, że na popularyzacji wspinania zyskają wszyscy…tylko nie wspinacze.


UPDATE:

Choć bardzo chciałbym oglądać spektakularne relacje z zawodów wspinaczkowych, to nie wziąłem w swoim chciejstwie pod uwagę samych zawodników i ich kibiców, którzy na płatnych relacjach raczej stracą.
Dlatego po lepszym rozpoznaniu tematu dołączam do tych, którzy w darmowych relacjach widzą więcej korzyści i chcą ich powrotu.

Pozdrawiam !