Posted by on cze 5, 2017 in Blog, Blog, Felieton, Poradnik, Wspinaczka | 0 comments

małe szczęściaDochodzenie do formy po operacji barku, uczy mnie chyba więcej niż jakikolwiek okres treningowy, który mam za sobą. Przerwa od wspinania dała mi szansę na spojrzenie z zewnątrz i poukładanie nabytej wiedzy oraz doświadczeń w odpowiednich szufladkach. Na nowo pojąłem na przykład sens maksymy, którą uważam za cenną wskazówkę w mojej drodze.

Chodzi mianowicie o to, że dobrze jest mieć niskie oczekiwania krótkookresowe, jednocześnie mierząc w kosmos w długim okresie.

Dzięki procesowi rehabilitacji przypomniałem sobie tę prawdę, której skuteczność przetestowałem już przecież wielokrotnie, a którą uporczywie odrzucałem w ostatnich latach, najprawdopodobniej obniżając w ten sposób swój potencjał.

Mając zadaniowe podejście, układam zwykle, mniej lub bardziej skrupulatnie, plan swoich treningów. Ufam takiej strategii o niebo bardziej niż spontaniczności.
Nie znaczy to jednak, że raz ułożony plan, nie ulegał nigdy zmianie. Było dokładnie odwrotnie – nigdy ani nie zrealizowałem wszystkich swoich założeń w 100 procentach, ani nie trzymałem się ich kurczowo bez względu na wszystko. Planu nie realizowałem, ponieważ był zbyt ambitny, a zmieniać go musiałem ze względu na informację zwrotną od organizmu. Innymi słowy, musiałem ratować się przed przemęczeniem, wynikającym ze zbyt wygórowanych oczekiwań.

Trening był zbyt morderczy i minimalnie za mało nagradzający.

Z rehabilitacją postąpiłem odwrotnie. Przełomowe daty określiłem bardzo zachowawczo, mając na oku jedynie cel główny, którym jest pełny powrót do zdrowia. Dzięki temu codziennie odnoszę jakiś sukces, a każde takie małe zwycięstwo celebruję z prawdziwą przyjemnością.

Podobnie jest z bieganiem, nauką jazdy na rowerku jednokołowym i moimi comiesięcznymi wyzwaniami.

Czas pokaże, czy po wpadnięciu we wspinaczkowy wir nie wrócę do przekonania, że skoro osiągnąłem w tym sporcie pewną kompetencję, to powinienem od siebie wymagać jak najwięcej. Zobaczymy.

Póki co stosuję „małe szczęścia” jako swoją główną strategię i sprawdza się ona znakomicie:)


Aktualizacja wyzwań:

Zimne prysznice: stały się prawie przyjemnością i coraz silniej wchodzą w nawyk. Zaczynam postrzegać je w kategorii nagrody. W czerwcu kontynuuję:)

Wegańskie jedzenie raz w tygodniu: 2/4, porażka. Nie mogę się do tego przekonać, po prostu nie czuję, żeby mi to służyło. W czerwcu idę na veganmanię, czyli targi wegańskiego jedzenia – może tam doedukuję się trochę i podłapię jakieś przepisy, po których nie będę napompowany jak balon.

Uregulowanie snu: Mega sukces! Dzięki informacjach zawartych w książce „Śpij dobrze”, wstaję regularnie razem z gołębiami;) Polecam tę książkę każdemu, kto po omacku próbuje ogarnąć najważniejszy element dobrej regeneracji.

śpij dobrze

Wyzwania na czerwiec:

1. Zimne prysznice, sen

2. Bieganie 3x/tydz.

3. Lekkie wspinanie 3x/tydz :)))