Michał Gierlach to dwukrotny Mistrz Polski w lataniu na paralotni i jedyny reprezentant Polski w nadchodzących, prestiżowych zawodach Redbull X-Alps. Poprosiłem go o przybliżenie czytelnikom Mysticlimb.pl pięknego sportu jakim jest paralotniarstwo. Michał opowiada o początkach na paralotni, zawodach i umiejętnościach, które musiał nabyć, żeby zostać Mistrzem. Chcesz wiedzieć czy paralotniarstwo jest sportem dla Ciebie? Zapraszam do lektury!
Skąd nadajesz?
Jestem w tej chwili we Włoszech.
Latasz?
Tak, wczoraj skończyły się zawody, cały czas spędzam teraz w Alpach, będę tutaj trenował, biegał itd. aż do samego X-alps’a
Mam sporo pytań o Twój trening, ale to może potem, teraz opowiedz nam proszę o zawodach, w których brałeś udział.
Jasne, to były takie klasyczne zawody paralotniowe, trwały pięć dni i nazywało się to Trofeo Montegrappa, bo jestem niedaleko basenu Grappa, to jest niedaleko Wenecji. Przez te 5 dni udało nam się polecieć trzy konkurencje, niestety pogoda nie dopisywała. Startowało 150 osób, zjawiła się połowa światowej czołówki i mieliśmy codziennie wyścig o to, kto pierwszy znajdzie się na mecie na trasach o długości 50-80km. Można takie zawody przyrównać do wyścigu na żaglówkach, są wirtualne boje, czyli punkty zwrotne do zaliczenia w trakcie wyścigu.
Coś w rodzaju checkpointów?
Tak, to są cylindry, które mamy wbite w gps i należy taki cylinder zahaczyć, po czym lecieć do następnego.
Jak długo jest się w powietrzu?
50 km przelatuje się na zawodach w około półtorej godziny
Jak ci poszło?
Średnio, wyłożyłem pierwszą konkurencję, a z powodu kiepskiej pogody nie udało mi się już tego nadrobić.
To był twój błąd?
Tak. Próbowałem pocisnąć samotnie do przodu i, niestety, skończyło się to na ziemi przedwczesnym lądowaniem. W tym wyścigu było bardzo ważne, żeby dolecieć do mety, bo ze względu na poziom trudności ci, którzy tego dokonali, mieli potem bardzo dużą przewagę.
Spróbowałeś samotnej ucieczki od peletonu, jak w kolarstwie?
Tak. Start jest lotny, na gwizdek. Ustawiamy się tak, żeby być najbliżej wirtualnego startu, a jednocześnie jak najwyżej. Cały peleton rusza równocześnie, a potem wszystko się rozciąga. Z czasem peleton dzieli się na grupy, można wtedy próbować znaleźć swoją drogę, zaryzykować, żeby odskoczyć. Ja, niestety, wybrałem na to zły moment. Tego dnia trzeba było trzymać się peletonu i dolecieć w grupie.
Pozostając w kolarskiej analogii, lot w grupie jest łatwiejszy z podobnych powodów co jazda na kole?
Nie, grupa ma po prostu lepszą penetrację powietrza, łatwiej znaleźć noszenia obserwując innych pilotów. Jeśli leci tyraliera, powiedzmy 30 osób, to widać dokładnie gdzie są one najlepsze, gdzie jest silne duszenie i który rejon należy ominąć. Lecąc samemu musisz zaufać swoim umiejętnościom i obserwacjom, i czasami dużo ciężej zlokalizować najlepsze noszenie. Latanie w grupie często daje przewagę. Rzadko udaje się jednak wygrać całe zawody stosując taką strategię.
Ty zawsze mierzysz w zwycięstwo?
Taki mam charakter:) Czasem jest to zgubne, czasem się opłaci i uda się zrobić dobry wynik. Jak nie podejmiesz własnych decyzji i nie spróbujesz odskakiwania peletonowi, to zawsze będziesz średniakiem.
Wspomniałeś o umiejętnościach, mógłbyś rozwinąć ten wątek?
Technika pilotażu to podstawa, ale chyba najważniejsze są umiejętności odnajdywania i wykorzystywania noszeń, czyli obserwacja nieba, terenu, przewidywanie, w którym miejscu może oderwać się noszenie. Wydaje się, że to czarna magia, ale jest to mocno oparte na teorii i praktyce.
Intuicja jest w cenie?
Tak, jest bardzo ważna, ale nie bierze się znikąd, a z setek wylatanych godzin. Decyzje muszą być podejmowane bardzo szybko, w ułamkach sekund. Udaje się to dzięki intuicji, ale też dzięki doświadczeniu, które się ma za sobą.
A jakie jest Twoje doświadczenie?
Latam już 14 lat, wylatuję rocznie między 300 a 400 godzin.
Opowiedz nam o skrzydłach, na których latasz.
Dla laika wszystkie wyglądają bardzo podobnie. Zawodnicze paralotnie mają lepsze osiągi, latają szybciej przy mniejszym opadaniu. Wyczynowe paralotnie są też bardziej podatne na podwinięcia i dynamika tych podwinięć, a także reakcja skrzydła są większe niż w przypadku skrzydeł szkolnych. Szkolne skrzydła nawet bez reakcji rozwijają się ponownie, a tutaj, gdybym nie zareagował albo zrobił to zbyt późno, to może się to źle skończyć. Reakcje muszą być w punkt i w ułamkach sekund.
Jaką masz asekurację w przypadku, gdy skrzydło się zwinie, a Twoja reakcja nie jest odpowiednia?
Jest spadochron, który wyrzuca się w razie złożenia skrzydła, ale to zdarza się bardzo rzadko. Z 90% niebezpiecznych sytuacji można skrzydło wyprowadzić. Zależy to od wysokości i, tak jak pewnie we wspinaniu, im wyżej, tym bezpieczniej – ma się wtedy po prostu dłuższy czas na reakcję.
Z jakiej wysokości można otworzyć spadochron?
Spadochron napełnia się po 2,3 sekundach, więc można to zrobić nawet będąc na 30 – 40 metrach. Wykorzystujemy zwykły okrągły spadochron. On otwiera się szybciej.
Musisz się jeszcze wyplątać ze swojej paralotniowej uprzęży? Odpiąć skrzydło?
Nie. Zwykle skrzydło zaczyna rotować z powodu deformacji czaszy i spadasz w spirali. Wtedy rzucasz spadochron, odrzucając go jak najdalej i tyle:)
Musiałeś to już kiedyś zrobić?
Tak, 2 razy.
Jakie to uczucie? Pojawia się w takiej sytuacji strach?
W momencie kiedy się to dzieje, to jednak bierzesz to na chłodno, liczą się wyuczone reakcje, nie ma miejsca na panikę. Potem, kiedy ciśnienie opadnie człowiek zaczyna myśleć, czasami za dużo.
Miałeś potem trudności z lataniem na wysokim poziomie?
Tak, miałem wtedy troszeczkę ciężki sezon. Miałem problemy z wykorzystaniem potencjału, za wcześnie odpuszczałem. Ale to już było 7 lat temu i minęło na szczęście bez śladu.
Czyli najważniejszą cechą pilota paralotni, bo tak się was nazywa, jest chłodny umysł?
Tak, chłodny umysł, kalkulacja, ale to wtedy, gdy dzieje się coś niedobrego. Natomiast żeby w ogóle latać dobrze, to przede wszystkim trzeba posiąść technikę i opanować taktykę, bo to właśnie ona oraz umiejętne obieranie trasy są najistotniejsze. Latanie na paralotni to takie powietrzne szachy, dużo myślenia, nie ma w tym czasu na nudę. Po długich, 10 – godzinnych przelotach jesteś wyrąbany, jak po trzech maratonach:)
Czy Twój sport jest na tyle rozwinięty, że możesz liczyć na wsparcie sztabu, czy tworzysz jednoosobowy zespół?
Na czas zawodów X – Alps mam wsparcie od Red Bulla, ale jest to marginalne. Paralotniarstwo to wciąż sport indywidualny, amatorski, mało jeszcze rozwinięty. Nie ma w nim dużo pieniędzy, nieliczni żyją ze startów, może maksymalnie z 10 osób. Reszta pracuje w swoich zawodach, albo para się instruktorstwem.
A ty z czego się utrzymujesz?
Ja związałem się z paralotniarstwem. Jestem inżynierem budownictwa, ale niewiele popracowałem w zawodzie. Teraz prowadzę kursy i organizuję wyjazdy w różne rejony. Mieszkałem dwie zimy w Nepalu, tam jeżdżę z klientami. Odwiedzamy też Indie, Bałkany, Alpy. Mam spore, jak na polskie warunki, doświadczenie, w związku z czym biorę pod swoje skrzydła głównie ludzi, którzy chcą doskonalić swoje umiejętności.
Opowiedz o swoich sukcesach.
Zająłem 8 miejsce w Mistrzostwach Świata 4 lata temu w Bułgarii, jestem dwukrotnym Mistrzem Polski, a to nie udało się jeszcze nikomu. W zeszłym roku byłem 8 na Pucharze Świata we Francji, a w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata meldowałem się 3 lub 4 razy. Od 2013 roku jestem najwyżej sklasyfikowanym Polakiem. Żyję tym paralotniasrtwem cały czas.
Który ze swoich sukcesów cenisz najbardziej?
Chyba Mistrzostwo Polski, bo przez długi czas mi ono umykało. Byłem go bliski już od 2010 roku, trzy razy znalazłem się na podium, ale zawsze brakowało kropki nad i. Dwa lata temu wreszcie tego dokonałem, a potem przypieczętowałem.
Wystartujesz w tegorocznych Mistrzostwach Świata?
Niestety nie, bo pokrywają się z Red Bull X – Alps, w którym wystartuję jako jedyny Polak. Musiałem podjąć decyzję o rezygnacji z udziału w Mistrzostwach.
Opowiedz o imprezie. Znając Red Bulla, pewnie nie jest to typowy start. Będą jakieś dodatkowe atrakcje?
Haha, nie jest to aż tak hardkorowa impreza, do jakich Red Bull nas przyzwyczaja. Nie ma skoków w przepaść, choć trudne miejsca do startów z pewnością będą. Zasady są proste. Startujemy w Saltzburgu w Austrii, w mieście, w którym siedzibę ma Red Bull, a meta jest w Monako. Mamy 1138 km do pokonania. To najdłuższa trasa w historii wyścigu Red Bull X – Alps. Dystans pokonuje się na nogach albo paralotni. Sam szukasz miejsc do startu, sam obierasz trasę, planujesz ją. Poznanie trasy jest bardzo istotne dlatego robię właśnie rekonesans w Alpach.
Topografię i geografię musisz mieć pewnie w jednym palcu?
Tak, oprócz tego bardzo istotna jest wiedza o tym, jak się układają wiatry w różnych dolinach. To jest element powtarzalny, a system dolinowy w Alpach jest na tyle skomplikowany, że wymagana jest spora wiedza o tym skąd będzie wiał wiatr.
Marznie się w powietrzu?
Wiosną tak, latem nie ma z tym problemu. Teraz jest paskudna pogoda, wszędzie biało.
Czy Ty aby nie rozmawiasz ze mną z powietrza:)?
Nie:) Teraz jestem w samochodzie, mam vw T4 i prowadzę cygańskie życie mieszkając w vanie.
Jak trenujesz do zawodów poza rozpoznaniem trasy? Musisz dużo ćwiczyć fizycznie?
Trening fizyczny to głównie bieganie, bo potrzebujemy wytrzymałości. Średnio przechodzisz w X – Alps 50 km dziennie ze sprzętem na plecach. Muszę mieć dobrą kondycję oraz mieć rezerwę na to, żeby w powietrzu podejmować właściwe decyzje. Dlatego ważne jest bieganie, ale i trening ogólnorozwojowy, siłownia, basen. Teraz w Alpach trudniej, ale mam domową siłownię w vanie – piłka, hantle itp:) Dziś idę po TRX do Decathlona:)
Lecąc leżysz w kokonie, czy to wygodne?
Pozycja jest bardzo wygodna, ale męczy długi czas przebywania w niej.
Czy lądowanie na nogach z waty po długim locie jest trudniejsze?
Aż tak źle nie jest, ale warto przed lądowaniem rozruszać kolana.
Jak wygląda kurs? Oddaje się dużo skoków spadochoronowych?
Skoków nie ma w ogóle, to nie ten sport. Loty od początku wykonuje się samemu. W pierwszy dzień zapoznaje się z teorią, a często już po południu wykonuje się pierwsze ślizgi pod okiem instruktora, który drogą radiową daje podpowiedzi. Jesteś sterowany, a z dnia na dzień przybywa samodzielnych decyzji. Najpierw odbywa się niskie loty, potem wyższe po kilkaset metrów. Po dwóch etapach kursu jest bardzo łatwy egzamin i masz już uprawnienia do samodzielnego latania, jednak wciąż bardzo małe doświadczenie.
Jak więc je zdobyć?
Dobrze podłączyć się pod osoby doświadczone, bo najtrudniej jest samemu ocenić panujące warunki. Jest bardzo istotne, żeby nie przecenić swoich umiejętności względem warunków panujących w powietrzu, a to sprawia sporo trudności początkującym.
Masz lęk wysokości? Odczuwasz w powietrzu jakikolwiek niepokój?
Nie jestem wyjątkowy i czasem stawanie na krawędzi dachu budzi u mnie niepewność. Znam kilka latających osób, które boją się wysokości, ale nie jest to aż taki problem, jakim może być lęk przestrzeni. Nie patrzymy dużo w dół, a dookoła i to bywa stresujące. Wszystko jednak da się przełamać.
Co jeśli nagle musisz lądować, a nie ma gdzie?
Nie zawsze latasz nad miejscami gdzie łatwo wylądować. Zawsze staram się jednak mieć lądowisko w zasięgu 2-3 km. Wtedy jest się zwykle w stanie do niego dolecieć. Na zawodach typu X – Alps zdarza się, że kosztem dobrego wyniku trzeba zaryzykować oddalenie się od wygodnych lądowisk, ale na zwykłych imprezach organizatorzy dbają o to, żeby ryzyko było minimalne i trasy są ustalane tak, żeby nie trzeba było się ładować w rejony gdzie ląduje się na drzewach;)
Skończysz swoją powietrzną przygodę na paralotni, czy interesuje Cię lotnictwo zmotoryzowane?
Możliwe, że kiedyś mocniej zaangażuję się w szybowce, inny ciekawy dla mnie obszar to lotnie. Zmotoryzowane lotnictwo mnie nie pociąga. Szybowcem raz już latałem i jest to bardzo ciekawe, ale sporo mam jeszcze do zrobienia w paralotniarstwie, więc póki co z tego nie zrezygnuję.
Co fascynującego jest dla Ciebie w lataniu?
Super jest towarzysząca mu swoboda. Wychodzisz na górę i w ciągu 5 minut jesteś w powietrzu. Lądujesz gdzie chcesz. Paralotniarze mają ogromną swobodę w porównaniu ze statkami powietrznymi. Nie ma lotnisk, papierów, planów lotów itd. Wszystko mamy w plecaku i nic więcej nas nie interesuje. Żadne pozwolenia nie są wymagane, o ile lot nie zachodzi na strefę zakazaną (np wokół lotnisk, czy baz wojskowych).
Jaki sprzęt wykorzystasz podczas wyścigu X – Alps?
Paralotnie wykorzystywane na zwykłych zawodach mają wyśrubowane osiągi. Waga nie jest istotna, bo na startowisko dojeżdżamy samochodami. Dlatego mój cały zawodniczy sprzęt waży około 28 kg. Co innego w X – Alps, gdzie liczy się niska waga paralotni, bo będę musiał iść z nią na plecach w razie niepogody. Skrzydło waży tylko 3 kg i jest lekkie w porównaniu do zawodniczego, które waży prawie 7kg. Technika pilotażu i sposób latania są podobne.
Pakowanie, rozpakowywanie, start – musisz tutaj walczyć z czasem?
Różnice na mecie liczy się w godzinach, a nawet dniach, więc, owszem, trzeba mieć wyuczone procedury, żeby się nie szamotać, ale nie jest to decydujące.
W nocy zawody też będą trwały?
Na czas nocy zawody są przerywane. Od 22 do 5 rano mamy obowiązkową przerwę. Nie mogę się wtedy ruszyć dalej niż 250 m od punktu, na którym zakończyłem.
Czekają Cię samotne noclegi w dziczy?
Za mną pojedzie samochód z dwójka supporterów, zadbają oni o sprawy obozowe, jedzenie, będą mi pomagać ustalać taktykę, prognozować pogodę itp.
Survivalowego elementu zatem nie będzie?
Nie. Jest to wyścig z zapleczem.
A lubisz takie przetrwaniowe klimaty? Musiałeś kiedyś spędzić noc w dzikim miejscu po lądowaniu?
Takie rzeczy mają miejsce w lataniu biwakowym, takim powietrznym trekkingu. Nie miałem z tym zbyt wiele do czynienia, ale chciałbym kiedyś odwiedzić z paralotnią Pamir, Tadżykistan, Kirgistan. Choć brzmi to jak rekreacja, to z rekreacją nie ma nic wspólnego. To wymagające latanie, podczas którego trzeba sobie radzić samemu cały czas. Nie ma co się spodziewać pomocy w razie „w”. To zabawa dla bardzo doświadczonych pilotów. W Alpach jest dużo łatwiej niż we wschodnich górach, bo są całe gęsto zaludnione. W każdej dolinie cywilizacja;)
Waga jest w lataniu istotna?
Skrzydło dobiera się do masy ciała, ich osiągi są podobne. Przydatna jest kondycja fizyczna, szczególnie przy długich imprezach, takich jak trwające dwa tygodnie Mistrzostwa, kiedy lata się dzień po dniu i zmęczenie narasta. Lepiej przygotowani fizycznie lepiej je znoszą.
Jesz w powietrzu?
Batonik, banan, bardzo istotna jest woda, jakiś izotonik. Trzeba jednak pamiętać o potrzebach fizjologicznych, bo jak się pije, to się chce sikać;) Przy długich lotach piloci zakładają cewniki zewnętrzne, czyli takie kondomy z rurką wypuszczoną na zewnątrz. Tak sobie radzimy w powietrzu;) Z grubszymi sprawami trzeba wytrzymać cały dzień, więc trzy profilaktyczne wizyty rano w toalecie są obowiązkowe;) Mój metabolizm jest już wyuczony:)
Lepiej pod Wami nie przechodzić jak latacie;)?
To prawda:)
To może lepsza byłaby pielucha?
Używają ich dziewczyny, ale jest w nich potem zimno i mokro, a to problem.
Powiedz, gdzie można będzie śledzić Twój start.
Red Bull dba o promocję, więc będzie wszystko. Zawody można będzie śledzić na stronie redbullxalps.com i tam będzie funkcja livetrackingu, dzięki której będzie można na mapie zobaczyć, gdzie dany zawodnik się znajduje z dokładnością do 10 sekund. Będzie wiadomo, czy idę, lecę, odpoczywam i na jakiej wysokości się znajduję. Oprócz tego prowadzę na facebooku drużynowego fanpejdża. Będzie też strona internetowa z blogiem – michalgierlach.pl
Będą widoki z Twojego kokona?
Tak, oprócz tego, o czym wspominałem, na polskiej stronie Red Bulla będzie publikowany videoblog, zawierający najciekawsze sytuacje każdego dnia zawodów.
Będziemy śledzili! Kiedy start?
Startujemy 2 lipca w Saltzburgu, a 29 czerwca odbędzie się prolog – impreza na potrzeby mediów.
Pojawisz się jeszcze w Polsce?
Tak, w maju, głównie popracować nad promocją, która nie jest moją mocną stroną. Sponsorzy jednak nie obejdą się bez mediów, a media bez sponsorów.
Jest zainteresowanie paralotniarstwem?
Media głównie interesuje oglądalność i cyferki, wiec sporty niszowe mają trudność w przedarciu się do mainstreamu. Red Bull żyje z niszowych sportów, potencjalnie ekstremalnych, hardkorowych itd. ale w tv tego nie uświadczysz:)
Zawody bardziej dynamiczne, przeloty miedzy pylonami znane z lotnictwa, to też ma miejsce w paralotniarstwie?
Tak, ale to na skrzydłach z napędem. Jest to bardzo widowiskowe, są Mistrzostwa Świata, puchary. Oprócz tego są też zawody w akrobacjach, bardzo widowiskowe.
Warto tych dyscyplin próbować, żeby się rozwijać?
Oczywiście, warto! Piloci akrobacyjni mają doskonale opanowaną technikę pilotażu, co się bardzo przydaje w turbulentnych warunkach. Najlepsi na świecie są najbardziej wszechstronni: dobrze przygotowani fizycznie, mają też na wysokim poziomie opanowane akrobacje paralotniowe. Szwajcar, który wygrał ostatnio X – Alps jest mistrzem Szwajcarii w akrobacjach właśnie.
Czyli przed Tobą duże pole do rozwoju?
Tak, dążę do jak największej wszechstronności. Akrobatą nie zostanę, bo nie lubię lecieć do góry nogami, ale podstawy tej sztuki są bardzo przydatne.
Świetnie to rokuje, skoro już masz tyle sukcesów, a wciąż tak wiele nauki przed Tobą. Powodzenia, Michał, w X – Alps i w dalszej części Twojej kariery! Dzięki za rozmowę!
Dziękuję za zainteresowanie, pozdrawiam i do zobaczenia:)