Posted by on wrz 21, 2015 in Wspinaczka, Wywiad | 0 comments

ternuaZapraszam na rozmowę z Piotrem Bunschem (Heartbeat) (część pierwsza – TUTAJ). Dziś Piotr opowie o swoich planach, doświadczeniach zawodniczych i swojej wizji treningu.

Osiągasz wspaniałe wyniki w zawodach krajowych i zagranicznych. Skad twoje zaangażowanie w starty? Czy są one dla ciebie naturalnym rozszerzeniem treningów, czy po prostu równie mocno co wspinanie w realu pociąga cię rywalizacja i zwyciężanie?

Tak się potoczyła ta moja kariera wspinaczkowa, że od zawsze uczestniczyłem w dużej ilości zawodów. Szczególnie na początku, kiedy byłem jeszcze juniorem. Co weekend coś się działo. Tak się jakoś człowiek rozkręcił i przyzwyczaił, że startuje i nie może przestać już od dobrych parunastu lat. Kilka sukcesów i od razu coś się przestawia w głowie sportowca. Chęć dążenia do czegoś wspanialszego, narkotyk jakim jest zwycięstwo. Jest też druga strona, porażki, niepowodzenia, chwile słabości. To wszystko jest bardzo ciekawe i w dość obszerny sposób zapełnia życie młodego człowieka zafascynowanego tym co robi, uparcie dążąc do jakiś celów.

"Startuję i nie mogę przestać już od dobrych parunastu lat" fot. arch. Piotr Bunsch

„Startuję i nie mogę przestać już od dobrych parunastu lat” fot. arch. Piotr Bunsch

Wszystko musi się jednak gdzieś skończyć i choć trochę to brzmi jak wyznanie niespełnionej gwiazdy sportu, to nie uważam się za kogoś nadzwyczajnego. Nie jestem gwiazdą, jedynie 'liznąłem’ sławy.

Ostatnio też mocno zmienia się moje nastawienie do wspinania zawodniczego. Trochę się wypaliłem. Przestałem czuć progres, nie spełniałem swoich własnych oczekiwań. Od czasu do czasu coś udawało się wygrać. Dodawało to trochę motywacji do prób przeskoczenia może trochę za wysoko postawionej poprzeczki. Nie przestanę startować w zawodach, ale przewartościowałem z kilku względów życiowe priorytety. Zawody nie są już dla mnie ważniejsze od skał, wyjazdów, pracy i innych 'przyjemności’ życia codziennego 🙂

Kluczowa w osiąganiu wysokich wyników wspinaczkowych jest silna motywacja. Skąd czerpiesz swoją i czy kiedykolwiek cierpisz na jej brak?

"Jeżeli dostaczamy naszemu umysłowi wiele różnorodych pozytywnych impulsów będziemy mieli wiele energii do działania". fot. arch. Piotr Bunsch

„Jeżeli dostaczamy naszemu umysłowi wiele różnorodych pozytywnych impulsów będziemy mieli wiele energii do działania”. fot. arch. Piotr Bunsch

Najwięcej motywacji czerpię z przyjemności jaką daje mi wspinanie. Lista czynników, które sprawiają przyjemność podczas wspinania (skał, zawodów, gór) jest dość obszerna, a im więcej rzeczy się na niej znajdzie tym lepiej. Prosty schemat. Jeżeli coś sprawia ci przyjemność twój mózg zapytany kolejny raz czy chcesz powtórzyć to działanie prześle pozytywne impulsy. Jeżeli wspinaczka zaczyna z jakiegoś powodu przeszkadzać i dociera do nas za dużo negatywnych impulsów, stracimy motywację do dalszego działania. Jeżeli dostaczamy naszemu umysłowi wiele różnorodych pozytywnych impulsów będziemy mieli wiele energii do działania. Dla każdego lista jest inna. Może jest tak, że najlepsi wspinacze moją po prostu idealnie do tego celu (osiągania wysokich wyników wspinaczkowych) skomponowane listy czynników motywujących. Warto też dodać, że motywacją dla mnie nie jest jedynie chęć do codziennego wspinania się w skałach. Motywacja towarzyszy podczas każdego kroku przygotowującego nas do wspinaczki, poprzedzającego wspinaczkę, w trakcie wspinaczki oraz w codziennej drodzę do bycia lepszym wspinaczem – „rano, wieczór, we dnie i w nocy” 🙂

Czy są w Polsce zawodnicy, których obecność na listach startowych szczególnie cię motywuje? A może odwrotnie – deprymuje? Z którym z polskich zawodników najchętniej rywalizujesz?

Lepiej jak na liście startowej jest dużo dobrych zawodników, zawody są wtedy ciekawsze, a wygrywanie przynosi jeszcze większą radość. Zawsze cieszyło mnie wygrywanie z 'Mechaniorem’, boję się Olka Romanowskiego i zawsze z nim przegrywam. Sporo ludzi się przewinęło przez te lata. Marcin Wszołek może nie mieć formy, a zawody wygrywa. Kamil Ferenc ostatnio mocno łoi mi dupę. Czarnecki i Chmiała czasem coś pokażą, jak mają dobry humor. Jodłoś odkąd wziął się za siebie jest groźnym zawodnikiem. Niebawem Piotr Schab będzie wygrywał wszystkie zawody. Taki mamy zwierzyniec. Niezmiernie miło jest w tym wszystkim uczestniczyć. Przeplatająca się przyjaźń i rywalizacja czyni z tego widowiska coś co dla każdego z nas jest dużą i niebywale pozytywną cześcią życia.

"Rywale" fot. arch. Piotr Bunsch

„Rywale” fot. arch. Piotr Bunsch

Jaki jest twój stosunek do treningów? Wolisz przygotowywać się do zawodów/wyjazdów sam, czy w grupie?

Lubię trenować. Ostatnio zauważyłem, że moge nawet trenować dla przyjemności. Bez jakiegoś celu. Nazwałbym to workOUTem. Trenowanie bez celu nie ma sensu, ale nie ukrywam, że może być przyjemne. W takim przypadku celem staje się jednak sama przyjemność z trenowania. Oczywiście lepiej i przyjemniej jest trenować w grupie. Jest to zjawisko bardzo rzadkie! Umawianie się na wspólne boulderowanie lub wspianie z liną nie jest formą treningu. Trening to stoper, serie, powtórzenia, mikrocykle, kalendarz, monitoring, odżywianie, oraz wiele innych… Niedużo mi brakuje do stworzenia perfekcyjego planu treningowego 😉 Nie robię tego. Powierzam mój trening niekoniecznie świadomemu wnioskowaniu z posiadanej wiedzy. Czasem planuję bardziej dokładnie, czasem w ogóle. Mam świadomość tego, że jeżeli trenowałbym lepiej, rozsądniej, pod czujnym okiem trenerów, mogłoby być lepiej, ale trenuje tak jak mi pasuje i przy tym raczej pozostanę.


Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>


Mimo swoich fantastycznych osiągnięć powiedziałeś o sobie, że nie zawsze potrafisz przekuć pasję i możliwości na najwyższe wyniki. Czego, oprócz doskonałego wytrenowania, wymaga wspinanie na najwyższym poziomie?

Nie przypominam sobie kiedy tak powiedziałem. Mam problemy z pamięcią więc możliwe, że nie pamiętam co napisałem kilka linijek wyżej;) Gdybym potrafił szybciej spamiętać przechwyty na drogach pewnie też byłbym dużo lepszy 😉 Żeby wspinać się na najwyższym poziomie, względnie dla siebie najwyższym (niezależnie od wytrenowania), trzeba naprawdę chcieć. Jeżeli chcesz wpiąć się do łańcucha/zrobić balda tak bardzo, jak będąc zakochanym chcesz pocałować dziewczynę, albo tak bardzo jak chciałbyś uciekać z palącego się domu, szanse, że ci się uda znacząco się zwiększają. Przestaje mieć znaczenie cały otaczający cię świat i liczy się tylko ten jeden cel. Wspinanie na najwyższym poziomie wymaga stuprocentowego zaangażowania. Mimo że z zewnątrz może wydawać się, że najlepsi nie muszą się starać, faktem jest, że to właśnie najlepsi starają się najbardziej.

"To najlepsi starają się najbardziej." fot. arch. Piotr Bunsch

„To najlepsi starają się najbardziej.” fot. arch. Piotr Bunsch

Na czym skupiasz się najbardziej pracując nad formą? Więcej satysfakcji daje ci minimalizowanie słabości, czy dalsze rozwijanie silnych stron? Jaka umiejętność jest filarem twojego wspinania?

Moje wspinanie nie jest do końca zdefiniowane. Ciągle coś się we mnie zmienia i jeszcze nie osiągnąłem wspinaczkowego 'plateau’. Człowiek uczy się i poznaje wspinanie przez całe życie. Czasem prowadzi to do poprawienia formy, a czasem do jej obniżenia. Ostatnio skupiam się dość mocno na sile palców wraz z ciągłym doskonaleniem ogólnej siły korpusu. Zauważyłem, że przynosi to odczuwalne efekty i przekłada się na moje wspinanie w dobry sposób. 'Core’, gibkość i ogólna sprawność fizyczna zawsze były moją silną stroną. Palce i wytrzymałość siłowa to zdecydowanie moje słabe strony. Jak widać nawet ze słabymi palcami da się całkiem nieźle powalczyć 🙂 Jestem też dość ciężki, a jak tylko zgubię trochę masy to przestaje mi się zginać.
Nie rozpatruje tego aspektu mojego treningu pod względem satysfakcji. Lepsze efekty, a co za tym idzie większą satysfakcje, przynosi mi minimalizowanie słabych stron. Trzeba jednak pamiętać, że nie podtrzymując swoich mocnych stron na odpowiednim poziomie można więcej stracić, niż zyskać skupiając się na niwelowaniu słabości.

Posiadanie celów to broń obosieczna – niektórych demotywuje wywołując napinkę, podczas gdy innym porządkuje i systematyzuje drogę rozwoju. Czy ty skrupulatnie planujesz swój sukces, czy raczej wolisz płynąć z prądem?

Ładnie powiedziane. Każdy jakoś musi przez swoją wspinaczkową karierę przepłynąć. Niektórzy uciekają się do melioracyjnych cudów. Ja płynę z prądem delikatnie regulując bieg mojej rzeki. Nie muszę się za bardzo starać, choć to mój punkt widzenia. Niejeden powiedziałby pewnie, że moja wspinaczkowa 'rzeka’ jest cała wyłożona betonem.

Jakie wspinaczkowe osiągnięcia masz jeszcze przed sobą? O czym marzy Piotr Bunsch?

Od dłuższego czasu marzy mi się wspinaczkowa turystyka. W tym roku postanowiłem zacząć działać w tym temacie. Niebawem jedziemy z Kasią do USA i zostajemy aż do Sylwestra. Główny cel wyjazdu – turystyka, z dużą ilością wspinania w dni 'restowe’.
Chciałbym też móc nazywać się wspinaczem z poziomu 9a. Do tego potrzebuje jeszcze poprowadzić przynajmniej trzy różne dziewiątki. Mam nadzieję, że na wiosnę uda się zacząć realizować ten plan, bo lata lecą, a łatwiej nie będzie.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę jak najwięcej satysfakcji!


Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.

Sprawdź >>