Za czasów studenckich miałem kolegę, który przygotowując się do prostszych egzaminów, stosował pewien dobrze sobie znany schemat nauki. Polegał on na jednorazowym przejrzeniu skryptu czy notatek, stwierdzeniu, że wszystko jest jasne i pójściu na egzamin. Najpóźniej w drodze na uczelnię kluczowe tezy okazywały się niemożliwe do wydobycia zza gęstej mgły, obrazy wykresów sprowadzały się do niewyraźnie podpisanego układu współrzędnych, ginął kontekst, a wybrakowane definicje nie opisywały rzeczywistości tak celnie, jak powinny. Błysk zrozumienia gasnął bezpowrotnie niczym iskiereczka, co mrugała na Wojtusia. Pozostawało wymyślenie całej nauki na nowo, ale kto jak nie kolega? Czasem zdawał, a że lubił ten dreszczyk, to grał w tę grę regularnie. Podejrzewasz, że mogę mieć coś wspólnego z bohaterem tej opowiastki? Gratuluję – też pewnie odnalazłbyś się na studiach.
Każda próba na drodze wspinaczkowej, boulderze czy nawet treningowym obwodzie, tak jak egzamin, wymaga dobrego przygotowania. Bez niego rośnie ryzyko popełnienia istotnych błędów, dekoncentracji i w efekcie odpadnięcia. Nie zawsze musi jednak chodzić o katorżniczy trening. Chcę ci dziś przybliżyć bodaj najważniejszy (choć niedoceniany) element wspinaczkowej taktyki, tylko przez nielicznych doprowadzony do mistrzostwa – wizualizację. Umiejętność ta, ćwiczona regularnie, ułatwia pokonywanie przeszkód, z którymi jako wspinacz zmagasz się na co dzień. Dlatego niezależnie jaki styl wspinania preferujesz, odniesiesz nieocenione korzyści kiedy zaczniesz ją regularnie praktykować.
Jak się za to zabrać?
Wystarczy, że spędziłeś choć chwilę wyobrażając sobie siebie przechodzącego wymarzoną drogę, a pierwsze doświadczenia z wizualizacją masz już za sobą. Zdarza ci się to często? Świetnie! Jeśli takie wyobrażenia powodują, że pocą ci się ręce, mięśnie napinają, a oddech tak przyspiesza, że aż cały tapczan chodzi – jest jeszcze lepiej. Jeśli twoja wyobraźnia podpowiada ci obrazy tak bogate w szczegóły, że niemal słyszysz dźwięk robionej wpinki, dostrzegasz wyraźnie otaczające cię kolory, odruchowo poprawiasz palce na wyimaginowanych chwytach, bo czujesz na nich każdą nierówność, tak samo jak smak liny, którą przed chwilą miałeś w zębach, i zapach papierocha, którego ktoś właśnie zapalił pod skałą, to jesteś w bardzo dobrym punkcie wyjściowym do zostania wspinaczkowym samurajem. Jeśli zaś kończysz ową medytację z podziurawionymi palcami, zbułowany i usmarowany magnezją, a do drzwi puka dostawca z pizzą z Matrixa(*) – zmiażdżyłeś system(**)!
Jeśli pierwsze doświadczenia z wizualizacją dopiero przed tobą, poniższe wskazówki pomogą ci postawić pierwsze kroki.
Po pierwsze zrelaksuj się. Odprężony umysł jest otwarty na sugestie, bardziej chłonny i kreatywny.
Obserwuj. Nie od razu skupiaj się na perfekcji wykonania. Stwierdzaj fakty i monitoruj myśli, które towarzyszą całemu procesowi; odnotowuj luki w pamięci, zwróć uwagę na miejsca, którym poświęcasz najwięcej czasu, w których chwilach wahasz się i masz trudności z podjęciem decyzji; zaobserwuj, jak reagujesz na stres i co go wywołuje – to wszystko są istotne aspekty pracy nad drogą, czyli, de facto, pracy nad sobą. Każde odkrycie to z reguły wierzchołek góry lodowej i wymaga najczęściej dalszej eksploracji, ale nawet powierzchowna analiza pomoże zidentyfikować najsłabsze ogniwo.
Bądź ze sobą uczciwy. W medytacji wspinaczkowej nie chodzi o to, żeby stwarzać w głowie alternatywną rzeczywistość i wmawiać sobie, że jest się zwycięzcą, ale o to, by jak najdokładniej odwzorować realne sytuacje i wytrenować swoje reakcje na typowe problemy.
Skup się na tym, co odkryłeś i ćwicz w myślach, aż wyeliminujesz problem. Słabo zapamiętaną sekwencję powtarzaj, aż będziesz ja znał bez zająknięcia, wewnętrzne dialogi ucinaj w zarodku, myśl o konkretach.
Praktykując świadomą wizualizację nie zawsze będziesz wiedział, na co zwracać uwagę. W pierwszej kolejności poszukaj „przecieków”. Źródeł utraty energii jest mnóstwo, co więcej, niektóre z nich można mylnie zidentyfikować jako przydatne rytuały i trudno się z nimi rozstać. Sprawdź czy poniższa lista brzmi znajomo.
Też chcesz podnosić swoje umiejętności i rozwijać swoją przygodę ze wspinaczką? Trenuj z ekipą Mysticlimb.
Sprawdź >>Energożerne nawyki i reakcje:
– Zbyt częste magnezjowanie. Każde włożenie ręki do woreczka przerywa płynność ruchu i wydłuża czas wspinaczki. Lepiej byłoby tego w ogóle nie robić, ale nie zawsze się da. Z pewnością można jednak rzadziej!
– Wstrzymywanie oddechu. Łatwe do zidentyfikowania podczas wizualizacji, jedna z pierwszych rzeczy, na które powinieneś zwrócić uwagę. Wstrzymywanie oddechu to lipa. Uzasadnione tylko najtrudniejszymi ruchami.
– Zbyt powolne wspinanie. Nie tak łatwo jest to zauważyć samemu, ale wytrenować poprzez wizualizację można bardzo skutecznie. Ślamazarne ruchy wynikają często ze słabego poznania drogi – wtedy dosyć łatwo jest je przyspieszyć. Gorzej jeśli czas przeznaczony na wspinanie poświęcasz na dialogi wewnętrzne, rozmyślanie i podejmowanie decyzji, które powinny być podjęte przed rozpoczęciem wspinaczki. Nie neguję używania mózgu podczas wspinania, natomiast bardzo istotne jest to, na jakie obszary kierujesz jego aktywność.
– Dotykanie ręką ekspresa przed zrobieniem wpinki. Lepiej raz czy dwa się naciąć, źle oceniwszy odległość do ringa, niż notorycznie wydatkować podwójną ilość energii na każdą wpinkę. Dodatkowo, jeśli wpinasz linę w ekspres na pełnym wysięgu, robisz błąd i generujesz bardzo ryzykowną sytuację nawet będąc na znacznej wysokości nad ziemią.
– Słaba decyzyjność. Mimo że wiesz jaki ruch masz wykonać, na którym stopniu stanąć i jaką siłę przyłożyć, rozważasz wszystko raz jeszcze tuż przed ruchem. Furtka dla wątpliwości zostaje otwarta, a ty spadasz ze świadomością, że dałeś ciała.
Wraz ze wzrostem poziomu zaawansowania zaczniesz wynajdywać coraz bardziej subtelne źródła utraty energii. Czasem dopiero co wyeliminujesz jedno, a już pojawi się inne – to twoje ego szuka sposobów na pozostanie w strefie komfortu i jeśli chcesz podnosić swój poziom nie możesz mu na to pozwalać.
Błędy w wizualizacji, których powinieneś się wystrzegać:
– Przejście na raty.
Przerywając medytację przed końcem drogi programujesz umysł w niekorzystny sposób. Uczysz go, że moment wytchnienia może nastąpić wcześniej niż po wpięciu liny w łańcuch zjazdowy. Dopuszczasz do głosu pragnienie komfortu – żadna droga nie będzie taka pobłażliwa, zrzuci cię bezlitośnie przy pierwszej oznace słabości.
– Rozkojarzanie się w trakcie.
Prędzej czy później sekwencję w twojej głowie przerwie uśmiechnięta blondynka w nadmorskiej scenerii, na to nie ma siły. Zacznij wtedy od nowa i próbuj aż do momentu, w którym przejdziesz całą drogę skupiony na przechwytach, stopniach, oddechu itd. Nie pozwól żeby twoje myśli uciekały od konkretów zarówno podczas wizualizacji jak i samego przejścia. To najczęstszy powód pomylenia sekwencji. Dzięki wizualizacji dowiesz się, z jakich powodów tracisz czujność i skupienie.
– Omijanie łatwiejszych miejsc na drodze.
Typowe. Zmęczony umysł domaga się wytchnienia, dlatego wmawia ci, że łatwymi miejscami nie musisz mu zawracać gitary. Czy tak jest w istocie? Zastanów się, ile razy zamotałeś się na wyjściowej płytce, albo straciłeś koncentrację przy samiutkim łańcuchu i potraktuj całą drogę z pełną uwagą!
– Wdawanie się w dialog wewnętrzny.
Poszedłeś sobie pogadać czy załoić wreszcie tę drogę? Gadanie do siebie w trakcie wspinania świadczy o braku gotowości do podjęcia próby. Przeszkadza i dekoncentruje. Trochę głupio spaść z wysiłku podczas konstruowania pięknie brzmiącego zdania podrzędnie złożonego, nieprawdaż? Dobrze przeprowadzona wizualizacja nie daje szansy na rozmyślania. Jeśli odpowiednio wykorzystałeś czas przed wejściem w drogę, to podczas przejścia jesteś nastawiony na egzekucję, nie dyskutujesz, działasz jak maszyna.
Wizualizacja to jedna z najważniejszych umiejętności, odróżniających zaawansowanych wspinaczy od początkujących. Ci pierwsi wykorzystują ją w mniejszym lub większym stopniu przed każdą wspinaczką, nie zostawiając zbyt wiele miejsca przypadkowości, ci drudzy nie poświęcają jej zbyt wiele uwagi. I jedni i drudzy mogą znacząco zwiększyć swoją skuteczność przygotowując się do wspinania w odpowiedni sposób i doskonaląc swoje techniki wizualizacyjne.
(*)Zwyczajowo, po przejściu trudnej drogi w Jaskini Mamutowej autor przejścia stawia świadkom pizzę we wspomnianym Matrixie.
(**)Ale to wciąż nie znaczy, że możesz wpisać drogę w kajecik;)