Posted by on maj 1, 2017 in Blog, Blog, Wspinaczka | 0 comments

conrerCharyzmatyczny bohater serialu „Gomorra”, Salvatore Conte, w jednym z odcinków mówi tak:

„Każdego roku rezygnuję z czegoś, co naprawdę lubię, bo ktoś, kto niczego nie potrzebuje, niczego się też nie boi”.

Conte z pewnością wzorem do naśladowania nie jest, ale coachingowe brednie płynące z ust prawdziwego chojraka łyka się zdecydowanie lepiej, niż gdy wypowiada je na przykład Grzesiek Mateusz. Skoro gość pragnący zawładnąć strefą wpływów neapolitańskiej Kamorry, dba o siłę swojego charakteru rzucając ulubione papierosy, to czemu niby ktoś inny, aspirujący jedynie do wzniesienia się na wyżyny swoich sportowych możliwości, nie miałby zastosować podobnej strategii?

Pisałem niedawno o samodyscyplinie, którą uważam za kluczową umiejętność nie tylko w sporcie, ale i w życiu ogólnie. Umiejętność, którą należy ćwiczyć, bo, choć pewnie można mieć do niej wrodzone predyspozycje, to z pewnością można ją też w ogromnym stopniu ukształtować. Sport jest jej świetną szkołą, ale z czasem regularne treningi to za mało. Znalazłszy się blisko swojej granicy, prędzej niż później odkrywamy, że jej przekroczenie wymaga olbrzymiej konsekwencji w działaniu.

Rozpisałem się tak po to, żeby wyjaśnić ideę stojącą za 30 – dniowymi wyzwaniami, które zacząłem podejmować. Mam już prawie 32 lata i ani nie będę, ani nawet bym nie chciał być wspinaczem na pełny etat. Życie oferuje wiele równie ciekawych rzeczy, o obowiązkach nie wspominając.
Jednocześnie moje wspinaczkowe cele jeszcze nie zostały zrealizowane, dlatego tak ważna jest dla mnie optymalizacja wszystkiego co do ich realizacji prowadzi. Choć nie mam problemów z trzymaniem wagi, to nie znaczy, że zdrowe odżywianie jest moją domeną. Z przyjemnością daję z siebie wszystko na treningach, pod warunkiem jednak, że są to treningi wspinaczkowe. Z kolei odpoczywanie po nich jest dla mnie bardzo łatwe, o ile zarwaną noc przed youtube uznać można za najlepszą formę regeneracji.

W kwietniu, na rozgrzewkę (paradoksalnie), podjąłem więc krążące w sieci wyzwanie zimnych pryszniców. Spodobało mi się ono, bo nienawidzę zimna i chciałem z tym powalczyć, a jednocześnie skusiły mnie benefity płynące z rezygnacji z gorących kąpieli, o których można poczytać w internecie. Chciałem też sprawdzić, czy stać mnie i mam wciąż chęci wrócić do tego, co kontuzja przerwała w zeszłym roku.
Miesiąc zakończyłem z wynikiem 27:3 i mogę chyba otrąbić sukces:)
Jeśli chodzi o korzyści, to szału się nie spodziewałem i żadnego szału nie doświadczyłem. Było za to sporo adrenaliny i dodatkowych strzałów energii plus parę innych benefitów (pewnie placebo).
Summa summarum było warto i będę to ciągnął dalej.

Następne wyzwania będę wybierał spośród następujących kategorii:

Trening

Tutaj jest największe pole do popisu. Począwszy od regularnego biegania, poprzez wprowadzanie nowych ćwiczeń, aż po zmianę ich proporcji w stosunku do wspinania. Sporo też zależy od postępów w rehabilitacji.

Sen

Przestawienie cyklu dnia na bardziej dzienny niż nocny, wydaje się kluczowe. Poranne treningi wymagają wstawania o przyzwoitych porach, więc trzeba będzie nad tym popracować, żeby nie chodzić całymi dniami jak śnięta ryba.

Odżywianie

Czas postawić na paliwko lepszej jakości, regularność i, jak zwykle, spróbować czegoś nowego.Coraz bardziej zaczyna mnie przekonywać idea ograniczania pokarmów mięsnych. Nie dość, że jako zatwardziały mięsożerca, przyczyniam się do różnych złych rzeczy, które dzieją się z planetą w wyniku masowej hodowli, to trochę za mało jadam teraz warzyw i owoców i wypada to zmienić.

Czas goni, więc w maju podejmuję dwa wyzwania:

1. Kłaść się spać nie później niż…(nie powiem, bo nie chcę nikogo zgorszyć)

oraz

2. Raz w tygodniu jeść tylko wegańskie jedzenie. Co mi tam! Z głodu się jeszcze nikt nie zes…wariował 😉

Przy obu tych wyzwaniach zimne prysznice brzmią dla mnie jak nagroda, więc zapowiada się ostra walka! Jeśli chcielibyście mi w niej pomóc, na przykład podrzucając proste przepisy na bezmięsne posiłki albo strategie ułatwiające regulację snu, będę wdzięczny za komentarz lub wiadomość (mysticlimb@gmail.com).

Powodzenia w załadunku, i niech Wam warun wróci!